Modne ostatnio jest tworzenie remake’ów starych gier. Fani, napędzani nostalgią chętnie wyciągną portfel i zapłacą jeszcze raz, by pograć w to samo, ot dla wspominek i obrazu w HD. Pytanie tylko, czy na pewno przeniesienie gry na współczesną platformę i narysowanie tekstur/sprite’ów od nowa jest dla takiej gry dobre?
Twórcy remake’a mogą popsuć coś w grze, wyciąć lub dodać fragmenty których oryginalnie nie było… dorzucić poprawkę która znacznie wpłynie na rozgrywkę. To na pewno to, czego oczekuje gracz wracając do starego tytułu? Przykładem niech będzie AmigaRacer próbujący przenieść realia Lotusa w świat 3D. Całość wygląda komicznie. Zderza się ze sobą świat ładnej grafiki z fizyką gry która delikatnie odstaje od tytułów typu Grand Turismo, przez co całość wygląda komicznie.
I po co to wszystko? Jest DOSBox (x86 + DOS), WinUAE/FS-UAE (Amiga z procesorami m68k), VICE (Commodore C64, C128, VIC20, PET i inne), MAME, MESS, RetroArch i wiele innych emulatorów komputerów i konsol. Umożliwiają nam granie zupełnie za darmo w gry które już mamy w swojej kolekcji, a często i w te których nie mieliśmy przyjemności widzieć — przykładem niech będzie Team17 który wypuścił wiele swoich Amigowych tytułów za darmo do pobrania (link).
A dla tych którym emulacja nie odpowiada istnieją projekty sprzętów kompatybilnych ze starymi maszynami, jak wydany niedawno NES Classic Edition, Sega Mega Drive, czy bardzo interesujący polski projekt MiST, a o pierdyliardach klonów Famicoma/NES nie wspomnę.
Żeby było śmieszniej, to przez cały ten boom na retro ceny oryginalnych konsol, komputerów i gier osiągają niebotyczne wartości. I tak oto na allegro bez trudu znajdziemy “oryginalnie zapakowaną, nową” Amigę 500 za kilka tysięcy, choć już po zdjęciach widać, że była ona wybielana, a opakowanie pewnie było dokupione czy znalezione na strychu w jako-takim stanie. Wewnątrz pewnie pożoga, albo DIY co się dało, by tylko odratować sprzęt. Serio? Naprawdę warto?
Ja mogę zrozumieć, że wspomnienia robią swoje, że fajnie się przy tym bawiło i nostalgia dręczy umysł, ale nie potrafię pojąć po co komukolwiek sprzęt który jest z racji wieku awaryjny i problematyczny w działaniu, a kupowany za ceny przewyższające tę z dnia premiery. Wspomnienia kłamią, a tytuły które zapamiętaliśmy jako źródło świetnej rozgrywki (poza garstką wyjątków) staną się dla nas rozczarowaniem. Bo o ile w stare Wormsy nadal fajnie się gra, o tyle przechodzenie Lotusa po 10 minutach męczy i jedyne co w nim sprawia przyjemność to ścieżka dźwiękowa z trzeciej części gry (w wersji Amigowej, bo DOSowa już w dniu premiery była przykra dla ucha).
W każdym światku znajdzie się maniak — czy to uważający edytor tekstu na AmigaOS za najlepsze IDE do wszystkiego, czy inny robiący takowe “IDE” z VIma, czy ten który stwierdzi, że Gran Turismo nie dosięga do pięt staremu Lotusowi. Nie dajmy się zwariować.